Drogi pamiętniku!
3 września 2012, poniedziałek.
Od ostatniego dnia sierpnia jestem już w Jastrzębiu. Można powiedzieć, że wszystko wraca do ‘normy’. He, niezły żart! Idąc ulicą nienawidzę spojrzeń innych ludzi, którzy myślą, że ja tego nie widzę. Szrama ‘’zdobiąca’’ mój policzek jest dużych rozmiarów, ale krakowski lekarz stwierdził, że mogło być naprawdę gorzej. Rodzice rozmawiali z wszystkimi chirurgami plastycznymi świata. Ustalony termin to koniec listopada, ale przecież to tak daleko. Boję się iść do szkoły. I tak jestem nielubiana, a blizna w głównej części mojej twarzy totalnie zamaże choć cień dobrej aparycji.
Siedziałam przy stole popijając bawarkę. Zaraz będę musiała wyjść do szkoły, ale wiedziałam że nic już nigdy nie wróci do normy. Przeglądnęłam się jeszcze raz w lustrze na przedpokoju. Ubrana byłam w białą, elegancka bluzkę założona na moje ciało, a talię zdobił zapięty czarny, skórzany pasek. Darowałam sobie spódnicę i postawiłam na czarne legginsy, a do tego ciemne baleriny. Wyglądałam schludnie, dopóki nie spojrzałam na twarz. Mimowolnie moje oczy stały się pełne łez.
-Witam Was serdecznie po świetnych wakacjach – powiedział dyrektor, a ja zniżyłam głowę w stronę ud. Rzeczywiście, świetne wakacje, najlepsze jakie miałam.
Siedziała obok mnie znów ta sama dziewczyna, co podczas zakończenia roku. Przyglądała mi się, ale ja już nawet na to nie zwracałam uwagi. Czułam milion spojrzeń na sobie.
-Zapraszam do sal – w końcu odparł poważny mężczyzna po długiej i monotonnej przemowie. Huk ruszających się ciał rozniósł się po ogromnej hali. Chwila drogi i większość z nas znajdowała się już w ‘’piętnastce’’. Nasz wychowawca, nauczyciel wf’u, przywitał nas serdecznie w Nowym Roku Szkolnym. Rzeczywiście, jest się z czego cieszyć.
Jego przemowę przerwało donośne stukanie do drzwi, które szybko się otworzyły. Cała klasa spojrzała na chłopaka, który przyszedł do pana Krzyśka z informacją od pani Nowickiej.
Jego przemowę przerwało donośne stukanie do drzwi, które szybko się otworzyły. Cała klasa spojrzała na chłopaka, który przyszedł do pana Krzyśka z informacją od pani Nowickiej.
-Czy mógłbym prosić przewodniczącą szkoły w gimnazjum? – odparł wysoki szatyn, a ja dopiero w tym momencie obróciłam głowę w jego stronę. Nic do mnie nie docierało, dopiero gdy większość klasy spojrzała na mnie.
-Aha, to ja – powiedziałam i wstałam. Rzuciłam ulotne spojrzenie w stronę licealisty, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa, stanęłam jak wryta przy samej tablicy. To był on, ten chłopak z Legnicy!
Uśmiechnęłam się do niego, przypominając sobie o bliźnie. Szybko ją zakryłam kosmykiem włosów i podeszłam bliżej.
Uśmiechnęłam się do niego, przypominając sobie o bliźnie. Szybko ją zakryłam kosmykiem włosów i podeszłam bliżej.
Musiałam przyznać, że był przystojny. Ciemny szatyn z intrygującym spojrzeniem, czyli typ na który zawsze zwracałam uwagę. Błyszczące, niebiesko-zielone oczy, dokładnie badały każdy milimetr mojej twarzy. Wąskie usta, których kąciki były uniesione do góry, sprawiały, że i ja miałam ochotę się uśmiechnąć, kompletnie zapominając o sytuacji sprzed kilku minut. Do tego ten głos; niski, przyjemny dla ucha. Poczułam jak moje ciało przechodzi dreszcz. Przyjemny dreszcz podniecenia, który nie powinien się pojawić. Justyna, dziewczyno, co się z tobą dzieje?
Przyjrzałam mu się dokładnie; na oko był niewiele starszy ode mnie, miał może siedemnaście lat, nie więcej. Na jego bladej twarzy pojawiały się już delikatne zmarszczki mimiczne, gdy się uśmiechał. Szczególnie w okolicach wąskich, malinowych ust. Jego duże, niebieskie oczy, okolone były gęstymi, czarnymi rzęsami, a pod nimi malowały się cienie, świadczące o nieprzespanej nocy. Strach przed meczem? Chyba nie, przecież sezon się jeszcze nie zaczął. Miał gęste, brązowe włosy, ułożone w modną fryzurę, którą jak mogłabym przysiąc, układał zapewne przez kilkanaście minut. Był przystojny; musiałam to zaznaczyć po raz kolejny. Na pewno był atrakcją wśród tutejszych licealistek.
-Cześć – powiedział pierwszy, obracając się w moją stronę i otworzył drzwi. Pachniał jak milion dolarów!, ba, jestem w stanie powiedzieć, że nawet dwa miliony. Zapach perfum ewidentnie trafił w mój gust i gdybym mogła to podeszłabym do niego bliżej, by tylko czuć tą woń.
-Co słychać? – rzuciłam bez zastanowienia. Przysięgam, kiedyś palnę sobie w głowę.
-W porządku – odparł lakonicznie i po raz kolejny zapanowała niezręczna cisza.
Zeszliśmy po schodach, by dotrzeć do klasy matematycznej.
Przepuścił mnie w drzwiach, otwierając je. Gest poważnej sympatii, czy wyniósł to z domu?
Zeszliśmy po schodach, by dotrzeć do klasy matematycznej.
Przepuścił mnie w drzwiach, otwierając je. Gest poważnej sympatii, czy wyniósł to z domu?
-Dzień dobry – odparłam w kierunku pani Nowickiej, która siedziała nieco zmęczona. W klasie panował nieopanowany huk i szmer; jedni śmiali się z filmów na tablecie, drudzy robili zdjęcia, a inni jedli.
Podniosła głowę w górę i uśmiechnęła się, pośpiesznie wstając.
Podniosła głowę w górę i uśmiechnęła się, pośpiesznie wstając.
-Justyno, dzień dobry – powiedziała, a w jej oczach pojawił się błysk szczęścia. Poczułam się, jakbym wybawiła ją z piekła. –Cisza – krzyknęła charyzmatycznie i licealiści się nieco uspokoili.
Wyszłyśmy na korytarz, by ustalić szczegóły dotyczące Samorządu Szkoły. Kątem oka spojrzałam po raz ostatni w stronę chłopaka. Siedział w ostatniej ławce i intensywnie gawędził z jakimiś dziewczynami, robiąc przy tym dziwne pozy. Z transu wyrwała mnie Pani Nowicka, która wytłumaczyła mi nieco inne zasady losowania szczęśliwych numerków i inne mniej ważne rzeczy szkoły…
Wyszłyśmy na korytarz, by ustalić szczegóły dotyczące Samorządu Szkoły. Kątem oka spojrzałam po raz ostatni w stronę chłopaka. Siedział w ostatniej ławce i intensywnie gawędził z jakimiś dziewczynami, robiąc przy tym dziwne pozy. Z transu wyrwała mnie Pani Nowicka, która wytłumaczyła mi nieco inne zasady losowania szczęśliwych numerków i inne mniej ważne rzeczy szkoły…
Słońce było na najwyższym szczycie na niebie i w takim skwarze przyszło mi wracać do domu. Przeklinałam pod nosem fakt, że nie zabrałam okularów słonecznych. Szłam równym krokiem, jak zwykle tą samą ścieżką.
Mijałam dużo kobiet z dziećmi w wózku. Jakie te maluszki są kochane i beztroskie. Chciałabym być takim niemowlakiem; śpi, płacze, je.
Weszłam na parkową uliczkę, która była zacieniona drzewami. W końcu mogłam choć chwilę zobaczyć na tegoroczny rozkład zajęć. Spoglądałam na plan lekcji – więcej lekcji języka polskiego niż w zeszłym roku! Jedyny fakt, który mnie ucieszył. Trwając w psychicznej euforii dobiłam do czegoś twardego. Czy ja ciągle muszę do kogoś dobijać? Czy to jakieś pieprzone hobby? Moim oczom ukazał się wysoki facet, na oko metr dziewięćdziesiąt żywej masy; jego spore barki zakrywały pojedyncze promyki słońca. Spojrzałam na jego twarz, a minę miał taką, jakby chciał mnie zabić. No przepraszam, nie chciałam no.
Mijałam dużo kobiet z dziećmi w wózku. Jakie te maluszki są kochane i beztroskie. Chciałabym być takim niemowlakiem; śpi, płacze, je.
Weszłam na parkową uliczkę, która była zacieniona drzewami. W końcu mogłam choć chwilę zobaczyć na tegoroczny rozkład zajęć. Spoglądałam na plan lekcji – więcej lekcji języka polskiego niż w zeszłym roku! Jedyny fakt, który mnie ucieszył. Trwając w psychicznej euforii dobiłam do czegoś twardego. Czy ja ciągle muszę do kogoś dobijać? Czy to jakieś pieprzone hobby? Moim oczom ukazał się wysoki facet, na oko metr dziewięćdziesiąt żywej masy; jego spore barki zakrywały pojedyncze promyki słońca. Spojrzałam na jego twarz, a minę miał taką, jakby chciał mnie zabić. No przepraszam, nie chciałam no.
-Przepraszam – rzuciłam szybko, a on uśmiechnął się i podszedł do kogoś za mną.
Szli za mną i czułam ich wzrok na mnie. Cichy szept doprowadzał mnie do szału, w gruncie rzeczy nie wiedziałam, o czym rozmawiają.
-Co to w ogóle za dziewczyna? I czemu za nią idziemy? – usłyszałam pytania.
-Przypadek, że za nią idziemy. To taka dziewczyna ode mnie ze szkoły, Monika dzisiaj ją ochrzciła Piorunem, bo ma na twarzy taką szramę – powiedział i obaj się za śmiali.
-Ej, Kuba, to nie było śmieszne – usłyszałam ostatnie zdanie i postanowiłam się odwrócić.
-Kim
ty człowieku jesteś, że możesz mnie obrażać bez żadnych konsekwencji i
skrupułów? – powiedziałam, a raczej wykrzyczałam to.
Ułamek sekundy potem zauważyłam, że tym człowiekiem jest ten chłopak, no ten.. z
Legnicy.
___________________
Witam Was po sporej przerwie. Zaniedbałam Was, ale maj jest zawsze ciężki dla mnie - liczne zawirowania i sprawy.
Co powiecie na to, by w kolejnym rozdziale nie zrobić kartki z pamiętnika Justyny, tylko coś z życia Kuby? Chyba tak zrobię.
Co powiecie na to, by w kolejnym rozdziale nie zrobić kartki z pamiętnika Justyny, tylko coś z życia Kuby? Chyba tak zrobię.
Informuję za pomocą gadu-gadu: 45151183
Zachęcam również do dodania blogu do obserwowania.
Zachęcam również do dodania blogu do obserwowania.
PS. SEZON REPREZENTACYJNY CZAS ZACZĄĆ!